Kise Ryouta był członkiem jednego z wrogich gangów i z jakiegoś powodu wyjątkowo go irytował. W dodatku niedawno od Tetsu dowiedział się, że chłopak przez jakiś czas w liceum był modelem. Było to dawno temu, więc trudno było znaleźć na Internecie jakiś plakat. Oczywiście potrzebował go tylko do wyżywania się i wyładowania swojej frustracji. Do niczego innego… hm…ciekawe czy trafi w sutki…
- Aomine-kun, może pomyślimy nad jakimś planem zamiast dewastować ten plakat, a przy okazji drzwi? - zasugerował Kuroko siedzący na kanapie w tym samym pokoju. Był głównym doradcą Aomine, choć wszyscy członkowie gangu zastanawiali się jak trafił tak wysoko.
- Naah. Myślenie jest męczące. Hej, 10 dolarów na to, że trafie w suty?
- Aomine-kun - westchnął ze zrezygnowaniem Kuroko, przecierając twarz dłońmi. Było już dość późno, jednak mieli siedzieć w biurze tak długo, aż czegoś nie wymyślą. Niestety Aomine nigdy nie był zbyt pomysłowy, a Tetsu teraz też nie miał żadnego pomysłu.
- No dobra, dobra. To może by tak porwać blondi i zawiesić go zamiast tego plakatu?
- A oświecisz mnie w jaki sposób chcesz go porwać? - prychnął i położył się na kanapie, układając na plecach.
- Yyy. Zrobimy zasadzkę? W stylu „Hej, blondi. Twoje suty wyglądają źle, jeśli chcesz bym je naprostował to przyjdź do magazynu na ulicy sutkowej 69”.
- Zasadzka to dobry pomysł. Udam że nie słyszałem reszty zdania - odparł Tetsu i spojrzał na swojego szefa. - Będzie go trzeba jakoś inaczej zwabić... Mamy coś, co mogłoby go zainteresować?
- Mamy mnie.
- Będziesz przynętą? - zdziwił się Kuroko, jednak z powrotem usiadł. Chyba zmierzali w dobrym kierunku...
- No w sumie. Puścimy plotkę, że idę na jakieś prywatne spotkanie. Sam. Udamy, że to tylko wyciek informacji, a oni połkną haczyk i spróbują mnie usunąć.
- Skąd możesz mieć pewność, że będzie tak akurat Kise? Chociaż jak porwiemy kogoś innego, to będziemy mieli haczyk...
- No właśnie. Ale jakby co to priorytetem jest blondi - mruknął stanowczo.
- Okej - zgodził się i wstał, by usiąść na krześle, naprzeciwko Aomine. - Kiedy to robimy? Trzeba będzie wszystkich zebrać, no i ich podpuścić.
- Słyszałem, że w 3 grupie może być jakiś szpieg. Powiedz Wakabaka żeby go podpuścił w rozmowie. Ploteczki i te sprawy. Ah. I oczywiście powiadom go o całym planie i zawiadom Imayoshiego i jego ekipę. Im ufam najbardziej. Reszta ma nic nie wiedzieć. Grupa zwyrola jako moje plecy i jeden kret, który powiadomi ich grupę o moim prywatnym spotkaniu.
No proszę bardzo. Jak już czegoś chciał to potrafił ruszyć głową i coś wymyślić.
- Okej, coś wymyślę - mruknął Kuroko i już chwytał za swój telefon, by powiadomić kogo trzeba. - Myślę, że tydzień wystarczy, na dopięcie wszystkiego...
- Ah. Okeeej. Do tego czasu się ponudzę - mruknął i rzucił kolejną rzutką - HA. I jest w sut!
I plan zadziałał. Tak jak Aomine podejrzewał, rzeczywiście mieli kreta, który oczywiście od razu poszedł powiadomić o wszystkim grupę Kise. Tamci nie mogli przepuścić takiej okazji, rzadko zdarzało się by tak gruba ryba wychodziła gdzieś całkiem sama. A gdyby złapali Aomine to mogli by skończyć z konkurencyjnym gangiem więc opłacało się im zaryzykować.
- Wszystko wiesz? - spytał blondyn swojego podwładnego, którego traktował bardziej jako wice szefa. Stał na dachu budynku, przy którym tego wieczoru miał się pojawić Aomine Daiki. Kise nie był jednak na tyle głupi, by uwierzyć w to, że ta informacja dostała się do jego uszu przypadkiem, więc całą akcję planował obserwować z ukrycia. Zbyt dużo miał do zaryzykowania, a miał innych ludzi do odwalania brudnej roboty.
- Tak jest. Jesteśmy gotowi.
Już miał mu odpowiedzieć gdy naglę do budynku wszedł szef gangu. Kise momentalnie uśmiechnął się, czując jak tętno mu przyśpiesza.
- A gdzie blond… - usłyszał przez mikrofonik, ale nagle wszystko zostało przerwane przez strzały.
- Kurwa - zaklął Kise i wychylił się nieco, jednak nie dostrzegł niczego. Plan był taki, że miał pozostać w ukryciu aż do końca akcji, jednak strzały i brak kontaktu z Kagamim doprowadzały go do szału.
Nie tylko on trzymał się z dala od wszystkiego. Kuroko stał z tyłu budynku, jednak mógł obserwować to, co się działo w środku. W końcu był medykiem i gdyby coś stało się komuś z jego gangu od razu miał ruszyć na pomoc.
Podskoczył gdy nagle drzwi otworzyły się z rozmachem. Nie spodziewał się jednak tego kogo zobaczył przed sobą. Nie był to nikt z jego grupy, nikt z jego przyjaciół. Był to wysoki olbrzym, wyglądający groźnie i ... upadający.
Kuroko przez chwilę się wahał, jednak podbiegł do chłopaka i ukucnął tuż przy nim. Nie rozpoznał go, jednak jego twarz wyglądała na dość przyjazną.
- Halo - zawołał, potrząsając nim lekko, a po chwili sprawdził, czy oddycha. Przy okazji ujrzał też, że na brzuchu ma ranę po kuli. Szybko podciągnął mu koszulkę i zaczął ją uciskać.
- To już niebo?
- Jak się nazywasz? - spytał od razu Kuroko, próbując go podnieść, jednak chłopak był za ciężki.
- Kagami.
Kuroko wyjął ze swojej torby parę wacików oraz bandaż uciskowy. Bez przerwy przyduszał ranę chłopaka, jednak krew nie przestawała lecieć.
- Usiądź, Kagami-kun - poprosił, samemu łapiąc go za ramię i ciągnąc do góry.
Mężczyzna tylko jęknął, nie mając ochoty się ruszać. Bolało jak cholera jak się ruszał…ale jeszcze bardziej nie chciał teraz umierać. Zebrał więc wszystkie siły jakie mu zostały i podniósł się.
- Wszystko będzie dobrze. Zaopiekuję się tobą - obiecał Kuroko i obwiązał go bandażem tak mocno jak tylko zdołał.
- T-trzeba wyjąć kulę.
- Nie wyjmę jej tutaj, bo jeszcze wda się zakażenie. Musimy dojść do mojego mieszkania - oznajmił i ukucnął obok niego. - Oprzyj się na mnie. Wstajemy, Kagami-kun.
Mężczyzna spróbował się o niego oprzeć, ale nie za dobrze im to wyszło…
- Zgniotę cię jak się na tobie oprę.
- Nie doceniasz mnie - zaśmiał się, by dodać mu trochę otuchy. - Jakoś musimy cię stąd wydostać.
- Daleko?
- Nie. Dasz radę - odparł i objął go w pasie, po czym zaczął wstawać. Kagami starał się nie stękać z bólu przy każdym kroku, ale nie bardzo mu się to udawało. Ale był przecież mężczyzną i to wiceszefem gangu. Musiał to znieść po męsku.
- Trzymasz się, mięśniaku? - spytał Kuroko, gdy już byli w połowie drogi.
- Trzymam, jeszcze żyje.
- I będziesz żył. Już moja w tym głowa.
- Dlaczego mi pomagasz? Nie jesteś z moich ludzi. Nie możesz też być od Hanamiyi bo to oni nas ostrzelali. Musisz być od Aomine - oh…zdecydowanie za dużo mówił. Mówienie też bolało jak cholera.
- Nie mów tyle, Kagami-kun - skarcił go, naciskając mocniej dłonią na jego ranę. - Jestem od Aomine.
- Dla…dlaczego mi pomagasz?
- Bo tak - odpowiedział krótko, bo sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Powinien troszczyć się o swoich, a o fakcie, że członek gangu Kise jest ranny powinien od razu powiadomić Aomine, jednak nie chciał skazywać tego człowieka na niewolę. Było w nim coś, co Kuroko chciał zatrzymać tylko dla siebie.
- …dziękuje - burknął Kagami. Może i był dumny, ale w przeciwieństwie to większości jego gangu, wiedział kiedy odpuścić i kiedy podziękować lub przeprosić. A to była właśnie taka chwila.
- Jeszcze nie masz za co - zauważył Kuroko i zatrzymał się przed jednym z bloków. Szybko wyciągnął z torby klucze i otworzył drzwi. Pomógł Kagamiemu wejść do windy, a następnie zabrał go do mieszkania.
Kagami próbował się zastanawiać nad wszystkim co się stało, ale nie potrafił się skupić przez ból jaki czuł. Odpuścił więc i postarał się skupić tylko na tym by dojść do mieszkania i przetrwać zabieg jaki szykował mu chłopak.
Kuroko położył go na specjalnym stole, który był często używany w jego mieszkaniu do mniejszych operacji na członkach gangu. Po raz pierwszy znajdował się na nim ktoś obcy.
- Uśpić cię? - spytał, zakładając już rękawiczki i odwiązując bandaż.
- D…dam radę!
- Skoro tak mówisz... - westchnął Kuroko i polał ranę specjalnym środkiem, by ją oczyścić. Po chwili chwycił za szczypce i pochylił się bardziej nad nim. Najwyraźniej Kagami tak jak większość członków jego gangu upierała się nad swoją męskością. A potem i tak prawie wszyscy krzyczeli…
- Spokojnie, Kagami-kun - powiedział Kuroko i zatrzymał się na chwilę, z niewiadomych sobie przyczyn łapiąc go za rękę. - Zaraz przestanie piec...
- A…ah. Wytrzymam, wytrzymam - mruknął i mocno zacisnął palce na jego dłoni.
- I tak jesteś dzielny - pochwalił go, po chwili puszczając jego rękę, dając mu do zagryzienia kawałek materiału i zabierając się za wyciąganie kuli. - Nie ruszaj się...
Mężczyzna tylko skinął głową i zamknął oczy, czekając na nadejście bólu. Kuroko starał się wyciągnął pocisk jak najszybciej. Miał już niemałe doświadczenie w tego rodzaju zabiegach, wiec poszło mu całkiem sprawnie. Już po kilku minutach przemywał znów ranę, a następnie ją zaszył. I nawet odbyło się bez głośnych krzyków. Kagami jednak wyglądał na wycieńczonego.
- Hej, już po wszystkim - mruknął Kuroko, wyjmują mu materiał z buzi i gładząc go po policzku.
- D-dzięki. Uratowałeś mnie.
- Musisz się przespać - odparł i odsunął się, nie wiedząc co w niego wstąpiło. - Chodź, zaprowadzę cię. Tylko powoli.
- Uhh. A mogę potem trochę wody? - mruknął, ale wstał i objął go ramieniem, próbując się na nim troszkę podtrzymać.
- Jasne - rzucił od razu i objął go mocno, po czym zaczął prowadzić do swojej sypialni. Kiedy wreszcie położył się na łóżku, westchnął głośno z ulgą. Przeżył i wszystko szło w dobrym kierunku, a właściwie to nawet nie wie jak ten chłopak ma na imię.
- Jak się nazywasz?
- Kuroko Tetsuya - odpowiedział jeszcze nim poszedł do kuchni po butelkę wody. Wręczył ją chłopakowi i usiadł na łóżku. - Wszystko w porządku?
- Tak. Dziękuje. Naprawdę dziękuje - mruknął i złapał go za rękę - musisz być niesamowitym człowiekiem.
- Nie ma za co i wcale nie jestem niesamowity - odparł z lekkim uśmiechem i zacisnął palce.
- Większość osób by mnie tak zostawiła. Ty nie.
- A ty byś mnie zostawił, Kagami-kun?
Mężczyzna przez chwilę milczał, wpatrując się w niego intensywnie.
- Nie sądzę.
Kuroko słysząc jego odpowiedź zacisnął mocniej palce i zaniemówił na chwilę. Co takiego było w tym chłopaku, że aż tak na niego działał?
- Może twój gang nie jest taki zły skoro taka osoba do niego należy.
- Kagami-kun... - westchnął Kuroko, czerwieniejąc na policzkach, jednak nie odsuwając się ani o centymetr.
- Posiedzisz obok zanim nie zasnę ? - mruknął lekko niemrawo. Cały ból, zmęczenie i utrata krwi coraz bardziej dawała mu się we znaki.
- Jasne - odparł od razu, jednak wstał na moment. - Tylko pogaszę światła - dodał i szybko obszedł całe mieszkanie, wracając w końcu do sypialni i siadając w tym samym miejscu.
Kagami nie zasnął jeszcze, a wpatrywał się w niego tajemniczo. W końcu jednak uśmiechnął się i opuścił powieki, pozwalając sobie odpłynąć.
Kuroko, przekonany o tym, że chłopak zasnął, położył się obok niego i zaczął go gładzić po ramieniu. Kagami był kimś wyjątkowym i cieszył się, że pomógł mu przeżyć.
A Taiga błądził na krawędzi snu i rzeczywistości. Był półświadomy i nie wiedział czy te ręce dotykające jego policzka to rzeczywiście ręce jego wybawcy czy może to był już tylko jego sen.
- Dobranoc, Kagami-kun - mruknął jeszcze i wstał, udając się do salonu. Wygrzebał z torby swój telefon i zadzwonił do Aomine.
Wowowo dobrze się zaczyna xD Simone na początku mnie rozwalił, cudowny poprostu^,^aaha i wgl Kagami i Tetsu ♥ czekam na dalsze części, weeenyy~ Garnidelia
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że się podobało ^ ^
UsuńOsss! Cześć i czołem! Tu Haruka! Dla przyjaciół Haru-chan! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy zarówno "obozu" jak i "Gangu", wprost nie mogę się doczekać i strasznie żałuje, że tak rzadko coś się tu pojawia mam nadziej, że wkrótce się to zmieni i nie będzie można nadążyć nad nowymi notkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę oraz czasu na jej realizacje.
Haru-chan :*
Awww dziękujemy! :3 Mamy już kilka zaczętych projektów, więc na pewno coś się pojawi szybciej ~
Usuń